piątek, 29 czerwca 2012

ciężki powrót do rzeczywistości

oj daaawno mnie tu nie było! wszystko jest przez to, iż:
po pierwsze-jestem wrażliwą osobą i nie lubię być narażona na krytykę. zabierałam się za prowadzenie tego bloga z milion razy, jednak po kilku bardzo negatywnych i frustrujących komentarzach mój zapał troszeczkę osłabł.
po drugie- sesja (i miesiąc przed nią) dała mi się we znaki...biotechnologia nie należy do najłatwiejszych kierunków, a zwłaszcza jeśli się jest osobą ambitną i zwykła 3 nie jest satysfakcjonująca.

no ale czytając tygodniami (oczywiście w wolnych chwilach, między egzaminami;) blogi włosomaniaczek, a także dziewczyn zajmujących się kosmetykami w nieco szerszym zakresie niż pielęgnacja włosia, postanowiłam, że i ja mogę prezentowac swoje spostrzeżenia na wyżej wymienione tematy.
jako, że większość dziewczyn, których blogi z fascynacją przeglądałam, ma długie włosy, ja w najbliższych postach będę zajmować się problemami włosów półdługich (to lekkie nadużycie, ponieważ mam włosy ledwo do ramion;). postaram się także opisywać kosmetyki do skóry wrażliwej, skłonnej do podrażnień (zwłaszcza musze uważać na szampony!) a także mieszanej.
jednak dzisiaj chciałabym poruszyć temat z innej beczki.
mianowicie - SAMOOPALACZE. jest to temat z szarej strefy. omijany przez wiele dziewczyn (może przypadkowo lub celowo, bo jest to jednak rzecz nafaszerowana chemikaliami, a szanujące się blogerki starają się mieć do czynienia jak najwięcej z naturą).
ja zrecenzuję samoopalacz firmy DAX, który niesamowicie mnie zaskoczył. pozytywnie! nigdy nie miałam do czynienia z tą firmą, bo żyłam w przeświadczeniu, że producent wypuszcza na rynek produkty słabej jakości. nic bardziej mylnego! ten kosmetyk jest świetny dla dziewczyn, które nie miały do czynienia zbyt wiele razy z      samoopalaczami/balsamami brązującymi, lub nie mają wrodzonych zdolności do aplikacji tego typu rzeczy (np.ja). samoopalacz jest w formie pianki, szybko się wchłania, nie pozostawia smug, a efekty widać już po pierwszym zastosowaniu. jestem z niego bardziej zadowlona niż z balsamów z Dove, lub L'oreal (widoczne smugi, żółty lub pomarańczowy odcień skóry, trudność w aplikacji). jedynym mankamentem jest fakt, że śmierdzę jak kaczka:/ no ale za cenę 18 zł mogę pocierpieć, ponieważ nie mam lepszego substytutu.
a jakie jest Wasze zdanie? istnieją lepsze, bardziej naturalne formy opalenizny (oprócz wysuszającego słońca)?

1 komentarz:

  1. Hej, bardzo lubię samoopalacz Dax, w związku z tym, że wypróbowałam ich już dużo, ten jest chyba najlepszy:) mam oprócz tego nowy mus z Bielendy, ale nieciekawy jest. Brązujący balsam Ziai też ok, ale Dax najlepszy.
    Fajnie prowadzisz bloga, piszesz ciekawie i z dużą znajomością tematu, a to zawsze cenię!

    OdpowiedzUsuń